Jeśli więc masz problemy z wysłowieniem się, pamiętaj, że zawsze da się daną rzecz wyrazić na różne sposoby. Napisz to inaczej. Napisz to prościej. I przede wszystkim – staraj się od razu pisać po angielsku. 4. Stosuj “linkers” i “connectors”. Wypracowanie nie jest zbiorem niepowiązanych zdań. http://touchtyping.guru to darmowy i wielojęzyczny kurs szybkiego pisania na klawiaturze metodą bezwzorkową. Najlepszy dla początkujących, pozwala nuczyć się Zmierzam do sedna: aby pisać dobrze i uczyć się dobrze pisać w języku obcym trzeba kopiować z dobrych źródeł. Wielu znanych pisarzy przyznaje się do tego, że uczyli się pisać po prostu przepisując dzieła swoich ulubionych autorów – nie ma w tym nic dziwnego, nadzwyczajnego ani nieetycznego. Wyczucie zastąp konkretem We wnioskach należy ponownie zawrzeć tezę / hipotezę, podsumować opisane założenia i argumenty oraz przedstawić swoją końcową opinię i wrażenia. We wnioskach w pracy licencjackiej, magisterskiej lub w sprawozdaniu, na podstawie przeprowadzonych badań lub doświadczeń, należy opisać, czy wyniki są zgodne z postawioną hipotezą. Taki news usłyszała koleżanka i inni rodzice na zebraniu. Dotyczy klasy 1 SP. Pani nauczycielka oburzona, ze dzieci nie umieją czytać i pisać. I Tak będzie stawiać jedynki aż dzieci naucza się !!! czytać i pisać. Jak mam sie nauczyć śpiewać bez fauszu, czysto (ładnie) ? Chciałabym zostać piosenkarką :) Naturalne śpiewanie raczej średnio mi idzie, ale jednak wszyscy mówią żę mam ogromny talent do śpiewu operowego. Jak mam sie nauczyc spiewac czysto i bez fałszu ? Zobacz 8 odpowiedzi na pytanie: Jak mam sie nauczyć śpiewać bez fauszu Swoje słownictwo wzbogacamy poprzez czytanie książek. W nauce języka prawniczego jest analogicznie. Zaczynając od orzeczeń, komentarzy, metodyk kończąc na podręcznikach. Istnieje też wiele pozyczji z literatury prawniczej, które traktują o umiejętnościach tzw. miękkich – sztuce argumentacji, sztuce wypowiedzi – takie pozycje Prawidłowym sposobem pisania podczas nauki alfabetu hiragana jest pisanie w kolejności, w jakiej zostały nauczone pociągnięcia, a nie pisanie samodzielnie, zgodnie z własnymi nawykami. Zwykle kreski będą pisane od lewej do prawej, od góry do dołu, od poziomu do pionu. Zwróć uwagę na mylące słowa: 「あ」 i 「お」; 「い Stań wyprostowany napnij mięśnie ,ręce podnieś nad głowe i wypuszczając powietrze z zaciśnietymi zębami i językiem przy zębach żeby było charakterystyczne tsssss opuszczaj ręce wzdłuż ciała. Jak uda ci sie opuścić ręce zanim wypuścisz całe powietrze 5 razy pod rząd to możesz być śpiewakiem operowym. Takie ćwiczenia Od czego zacząć pisanie książki? Jak wiadomo, najtrudniejszy jest pierwszy krok. Pisanie książki najlepiej rozpocząć od solidnego przygotowania i zaplanowania etapów pracy. Jeśli twoje dzieło będzie opierało się na tekstach źródłowych, to zawczasu przygotuj wszystkie potrzebne materiały. dfpa2wJ. Podsumowanie:Jeśli piszesz często, zdarzają Ci się blokady pisarskie. Wina często leży po stronie narzędzi, których używasz. Nie wspierają trzech etapów procesu twórczego. Jestem pewien, że ta historia zdarzyła się także i Tobie. Termin oddania pracy na uczelnię zbliża się wielkimi krokami. Masz zatem Wielki Plan Wzięcia Się Do Pracy. Jest sobotni poranek, mieszkanie jest już wysprzątane a seriale obejrzane. Siadasz zatem przed komputerem z mocnym postanowieniem dobrnięcia przynajmniej do połowy pracy. Otwierasz Worda i zaczynasz. Dwie godziny później… masz już wybrany perfekcyjny font. Kolejne dwie godziny spędzasz na wybieraniu najbardziej doskonałych marginesów, jakie istnieją. Ilość napisanego tekstu? Zero. Dlaczego tak jest? Wina – wbrew temu, co usiłują Ci wmówić różnego rodzaju kołczowie – nie leży w Tobie, ale… w nieodpowiednim doborze narzędzi. Proces pisania można podzielić na trzy etapy a Word (czy jakikolwiek klasyczny edytor tekstu) jest odpowiedni dopiero dla trzeciego etapu. Co zatem robimy wcześniej? Inspiracja Słynna „blokada pisarska” to nie kwestia braku pomysłu. Nie jest przecież tak, że kiedy siadasz przed komputerem i gapisz się w pusty ekran, w Twojej głowie nie ma pomysłów. Powiedziałbym, że jest odwrotnie – tych pomysłów jest zbyt wiele! Wiesz, co jest problemem? Klawiatura komputera jest narzędziem, które inżynierowie określiliby mianem single input stream (czyli „pojedynczy strumień wprowadzania”). Używanie klawiatury (czy też długopisu, jeśli chcesz nim po prostu pisać linijki tekstu) wymaga, by Twój strumień myśli był już uporządkowany. Tymczasem tak nie jest. Nasz mózg działa na zasadzie luźnych skojarzeń, przetwarza równolegle mnóstwo wątków. Praca, którą musisz na początku wykonać to właśnie poskromienie tego chaosu. Najpierw w głowie, potem za pomocą zewnętrznych narzędzi. Jak sobie z tym radzić? Nie zaczynaj pisania od otwarcia komputera i edytora tekstu! Część koncepcyjna polega na luźnych skojarzeniach. Migający kursor, który wymaga pojedynczego strumienia myśli tylko potęguje Twój ołówek, luźne szkice to Twoi przyjaciele. Luźne szkice dużo lepiej oddają naturalny styl pracy Twojego tego etapu jest plan tekstu. Rzeczy, które przychodzą Ci do głowy (i które wrzuciłeś na kartkę) dzielisz na te, o których chcesz pisać i te, które się nie nadają. Kiedy skończysz sortowanie rzeczy na przydatne i nieprzydatne… idź na spacer, weź prysznic, zrób sobie przerwę. Bo potem proces trzeba będzie powtórzyć. Bo skoro część co napisać jest już skończona, czeka Cię praca nad jak o tym napisać. Czyli: jak połączyć kropki. I tu znowu luźne szkicowanie i mapa myśli będą Twoimi przyjaciółmi. Gotowe? Twój plan tekstu ma już nie tylko kluczowe elementy, ale także logiczne połączenia między nimi. Pisanie Czego używasz do pisania? Worda (lub innego podobnego programu)? Niedobrze… Dlaczego? Już Ci mówię. Pewnego dnia przyszedł do mojej firmy klient z prośbą o zaprojektowanie wizytówki. Pan był księgowym i miał już sprawę całkiem nieźle przemyślaną – przyniósł nawet szkic projektu tej wizytówki. Wszystko byłoby cudownie gdyby nie fakt, że ten szkic był zrobiony… w Excelu. Uśmiechasz się teraz pobłażliwie? Nie powinieneś. Pan księgowy zrobił wizytówkę w Excelu z dwóch powodów. Po pierwsze: bo się da. Po drugie: bo nie znał lepszego narzędzia. Ty z tego samego powodu piszesz swoje prace w Wordzie: bo się da i nie znasz lepszego narzędzia. Tymczasem są lepsze. Dlaczego? Pisanie jest trudnym procesem. Cięcie i gięcie słów, by poddawały się Twojej woli sprawia, że Twój mózg wije się i próbuje wszelkimi sposobami wykręcić się od tego. Wyszukuje Ci łatwiejsze prace, których efekt będzie widoczny natychmiast, nie po kilku godzinach. Taką pracą jest na przykład… dobieranie fontów. Ustawianie kolorów. Ba, sprawdzanie poczty czy Facebooka też wydaje się mega atrakcyjne (i konieczne!) w momencie, kiedy przed Tobą pusta kartka i świadomość, że czeka Cię jeszcze napisanie pięćdziesięciu takich kartek. Jak sobie z tym poradzić? Uczyń z komputera… maszynę do pisania. Znam co najmniej kilku pisarzy, którzy mają na biurku stary laptop właśnie do pisania. Jego główna zaleta? Nie jest podłączony do internetu. Nie ma na nim żadnych programów poza najprostszym edytorem tekstu. Nie da się na nim robić niczego poza prostszy edytor tekstu. Wadą Worda (i jemu podobnych) jest „bo można”. Dobieranie fontów czy marginesów powinno być możliwe, kiedy masz już tekst, który możesz przekształcać. Istnieje kategoria edytorów, które nazywamy distraction free – nie mają żadnych elementów interfejsu poza kursorem. Nie możesz w nich robić niczego poza pisaniem. Co polecam? Write (Windows), Writer (aplikacja dla Chrome), iA Writer (Mac), Ulysses (Mac).Większość z polecanych wyżej narzędzi wspiera Markdown. To język znaczników, który pozwala Ci na formatowanie tekstu podczas pisania. Brzmi strasznie, ale nauczenie się go zajmie Ci trzy minuty. A kiedy zaczniesz pisać w Markdown, nie wrócisz już do tradycyjnego formatowania. Efektem tego etapu jest… prawie gotowy tekst. Jest wielu ludzi, którzy na tym etapie kończą pisanie. Nas jednak czeka jeszcze jedno zadanie. Edycja Worda nazywamy edytorem tekstu dlatego, że optymalnie nadaje się do tego właśnie etapu. Pozwala Ci sformatować napisany tekst, teraz dopiero możesz wyżyć się, dobierając fonty, ustawiając marginesy czy kolory. Ale edycja tekstu to jednak nadal praca nad stylem. Przeczytaj tekst na głos, żeby zobaczyć, jak „płynie”. Czytanie na głos pozwoli Ci wychwycić błędy logiczne w konstrukcji zdań czy zwroty, które nie brzmią zbyt zbędne słowa. Nie ma jednej reguły określającej, które słowa są „zbędne”. Możesz mieć bardziej kwiecisty styl i sadzić przymiotniki oraz przysłówki w każdym zdaniu, możesz też pisać bardziej precyzyjnie. To Twoi czytelnicy określają, co im się powtórzeń. Chyba, że to świadomy zabieg. Zwróć też uwagę na wszelkiego rodzaju językowe sztampy. Pisanie o narciarzach „amatorzy białego szaleństwa” jest właśnie sztampą. Znajdź swój własny i znaki zecerskie pokazują, że nie jesteś niewolnikiem klawiatury. Na standardowej klawiaturze nie znajdziesz „prawidłowych” cudzysłowów, próżno też szukać dywizów – takich długich kresek. To akurat rzecz, w której Word może Ci bardzo pomóc. Efektem tego etapu będzie porządnie sformatowany, wygładzony tekst, który z czystym sumieniem możesz opublikować. Nikt nie nauczy Cie blogowania. Pewnych rzeczy musisz nauczyć się sam. Bo w blogowaniu… każdy ma swoją indywidualną drogę, którą sam musi zanim ją znajdzie, czasami sporo się naszukać, naszarpać, nie raz ulec tej czasami złudnej nadziei, że już ją znalazł…. A tej nie da się odnaleźć inaczej, jak idąc za podszeptem sprawdzają się genialne, długowzroczne i jakże przenikliwe słowa Steva Jobsa:Wsłuchaj się w swoje serce i w swoją intuicję, one najlepiej już wiedzą, gdzie tak naprawdę Ty chcesz dojść. Takie proste, a takie trudne. Ale tu też sprawdza się jedna stara prawda odnośnie blogowania:To, co jest dobre dla blogera, jest dobre dla bloga i vice versa…Na tej drodze musisz wyposażyć się w dwa nieodzowne składniki: entuzjazm i wytrwałość. One są ze sobą nierozłącznie powiązane. Jedno wypływa z drugiego. Gdy zabraknie pierwszego, drugie kuleje….Resztę będziesz zdobywał po drodze…. Tzn reszy będziesz musiał nauczyć się sam….Podglądając, inspirując się, słuchając, czy podpatrując leszpych od robiąc to na swój sposób….Czego musisz nauczyć się sam w blogowaniu?Pisania Możesz przeczytać wszelkie możliwe poradniki o tym, jak lepiej pisać się. Ale odpowiedź znajdziesz we wnętrzu siebie: otwierając je, docierając do tego, co dla Ciebie ważne, wyciągając to bez znieczulenia -i przelewając na papier. Wykreślając wszystko to, co nie jest niezbędne. Pisanie to lekcja pokory i cięcia własnych rada, by dotrzeć z tym, co piszesz do ludzi (zarówno w social mediach, jak i na blogu):Przeczytałam ją u fotografa, którego podziwiam – Eric Kim:Write from your heart. Don’t try to be professiolel. Try to be real. Pisz z serca. Nie staraj się być profesjonalny. Staraj się być dotrzeć do ludzi. Bądź jednym z o tym, co masz w środku, a prawdopodobnie przebudzisz tę samą strunę u kogoś innego…. Nigdy nie przestawaj pracować nad swoim warsztatem. Ćwiczenie prowadzi do mistrzostwa. Możesz zostać ekspertem w dowolnej dziedzinie, jeżeli masz za sobą tysiące godzin praktyki. Tak też jest z pisaniem. Dopiero pisanie uczy pokory względem jest czymś giętkim – szczególnie język słowiański. Rosjanie mają podobnie. To wynika ze sposobu funkcjonowania naszego języka. Bo my mamy przypadki…. Co daje nam sporą wolność i czasami wręcz nieposkromione bogactwo połączeń i nieprawdopodobnych gdy Francuzi, nie mówiąc już o Anglikach – muszą trzymać się tu pewnego ustalonego szyku w zdaniu. Inaczej takie angielskie, francuskie zdanie – pozbawione szyku – nie ma już żadnego sensu. Podmiot, orzeczenie, dopełnienie bliższe i dalsze. A u nas wolna Amerykanka. Bo my mamy tę wolność…Możemy operować przypadkami, a przez to przestawiać wyrazy w zdaniu. I tu może ta specyfika słowiańskiej duszy: bo ona często musi się sporo naszukać, by się emocji i skojarzeń, wyostrzających te emocje. Błogosławione niech będą przypadki, które wyssaliśmy z mlekiem matki. Biedni obcokrajowcy, którzy często latami i bezskutecznie strają się w nich odróżnieniu od Anglików – nie musimy martwić się o zachowanie sztywnego szyku w zdaniu, bo inaczej straci ono jakikolwiek kontekście doceniam ogromną plastyczność języka polskiego, możliwość naginania go i nadawania mu specyficznego odcisku pisarskiego… (co jest oczywiście możliwe w każdym języku)… I znowu….Tego nikt Cię nie nauczy. Musisz znaleźć go najwyżej możesz dać się zainspirować, wczytując się w innych autorów, pobierając i adoptując elementy, które Cię zainspirowały, który dopiero doprawisz we własnym sosie. Z których – niczym z klocków Lego – stworzysz styl swój i swój odcisk pisarski. Podobnie sprawa ma się z fotografowaniem. Czy bloger w ogóle musi umieć fotografować?Nie wydaje mi się, że każdy bloger musi być fotografem. Tu bardziej chodzi o podstawowe wyczucie estetyki i znalezienie swojego stylu – identyfikacji wizualnej – palety dobie coraz bardziej zawężających się specjalizacji….Bo skoro żeby być rozpoznawalnym, trzeba się czymś wyróżnić. Za to, żeby się czymś wyróżnić, trzeba naprawdę dobrze się na tym znać. Naprawdę ciężko jest ogarnąć kilka takich wymagających fachów, jak:pisanie (co wymaga czasu i niekończącej się NIGDY pracy nad warsztatem), fotografowanie – to wymaga zarówno kompetencji technicznych, jak i artystycznych…..Wydaje mi się, że w tym przypadku bardziej chodzi o przebudzenie w sobie poczucia estetyki. Chociaż w minimalistycznym zakresie – niezbędnym do obsługiwania na codzień Instagrama. Tu chodzi o to, by znaleźć swój styl. I znowu nikt Cię tego nie nauczy. Owszem ktoś może wskazać ci drogę. A może raczej możesz sam ją u kogoś to jest ten fenomen Instagrama. Wystarczy, że będziesz miał oczy szeroko otwarte: Daj się zainspirować, podglądaj, próbuj, szukaj swojego stylu. Tu nie istnieje jedna gotowa formułka matematyczna. Każdy musi znaleźć swoją drogę… niepowtarzalną, ale i nie do ćwiczenie, które jest w tym bardzo pomocne:Za każdym razem, kiedy widzisz zdjęcie, które na Ciebie oddziaływuje – analizuj, zastanawiaj się, jak jego autor uzyskał ten efekt: jak zegrał ze sobą poszczególne elementy. Jak są rozłożone elementy na zdjęciu. Ile znajdujesz w nim kolorów?Staraj się zrozumieć rzeczy, które Cię Inspirują, albo które zatrzymały Twoją uwagę. Nie zatrzymuj się na samym podglądaniu. Przejdź do działania. Spróbuj odtworzyć u siebie coś wiernie (bo to jest nieosiągalne, a tu nie chodzi o frustrację, tylko o Twój rozwój). Ale próbuj, przymierzaj, analizuj od strony technicznej rozłożenie elementów. Robiąc to na swój sposób. Efekty nie przyjdą od razu. Ale zaczniesz je zauważać z czasem… Może nawet dopiero wtedy, kiedy już w to zwątpisz. U niektórych to będzie dłuższa, u innych krótsza droga….Wiele zależy od miejsca, z którego startujesz….Ale nawet najwięksi twórcy zaczynali od kopiowania po to, by po drodze dojść do własnego stylu. Porcja motywacji:Najważniejsze nie jest to, kim jesteś dziś i z jakiego miejsca startujesz. Ale jak bardzo chcesz dojść do tego celu. Jak bardzo ważny jest dla Ciebie ten cel. Ile jesteś gotowy z siebie dać: czasu, wysiłku w to zainwestować….Przygotowanie grafik. Nie masz wyjścia: czasem nie da się tego bez tego obejść. Szczególnie w mediach społecznościowych, jak one tu fajnie przyciągają uwagę. Ale znowu dobra wiadomość: do tego wcale nie trzeba aż takiego wyczucia estetycznego. Nie musisz umieć tworzyć grafiki od zera. Nie musisz umieć rysować, by tworzyć przyjazne dla oka odbiorcy grafiki. Możesz tworzyć swoje grafiki z gotowych już półfabrykatów. Na zasadzie sklejania, przesuwania, przestawiania i dopasowywania do siebie elementów. Tu pomocny będzie taki kombajn, jak CANVA. Ale są też inne programy: Fotor, Spark Adobe (na telefon), czy Crello. CRELLO – UWIELBIAMTu punktem wyjścia jest określenie, czy wymyślenie swojej marki od strony wizualnej. Określenie stylu, wizji, palety kolorów i czcionki, które chcesz by były kojarzone z Twoją marką…. I dalej konsekwentne trzymanie się tego wyboru….Co nazywa się identyfikacją wizualną….Znalezienie czcionki, czy czcionek, które będą takim Twoim wyróżnikiem i łącznikiem – klamrą spinającą wszystko to, co tworzysz. Moje ulubione czcionki np to Veranda i Cinzel. Znalezienie swojej palety kolorów. Nasycając swoje grafiki charakterystycznym, rozpoznawalnym klimatem, czyniącym je charakterystycznym = 2 narzędzia, które pomagają zidetyfikować kolory, które zostały użyte w danym zdjęciu. Co może pomoże Ci w odnalezieniu kolorów, które podświadomie są Ci bliskie. COLOR ADOBEPALETTEFXADOBE COLOR CCCOLOR PALETTE FXI znowu: punktem wyjścia do wyrabiania sobie swojego stylu może być kopiowanie i podrabianie:Bierzesz na warsztat grafikę, która Cię zainspirowała i rozkładasz ją na elementy się, jak mógłbyś wykonać ją samodzielnie w takim programie, jak np Canva, czy Crello… Robisz to. I rozwijasz się, malutkimi krokami, ale do przodu…… serdecznieBeata O AUTORZEJestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby tu po to, by pomóc Ci lepiej pisać, skuteczniej docierać do czytelnika, wywołać większe zaangażowanie w social mediach. Czasami rozśmieszę lub równolegle do Vademecum Blogera jestem autorem kilku niezależnych miejsc w wiele osób pyta się mnie, jak mimo 4 ciąży i 40 - stki na karku udało mi się zachować linię nastolatki, uruchomiłam kanał na YouTube o zdrowym gotowaniu - bezglutenowo - mnie również na blogu i powiązanym z nim Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka jeżeli interesują Cię praktyczne porady o tym, jak budować swoją obecność w sieci zapraszam na mój kanał na You Tube z blogowymi tutorialami. Pisanie jest jak matematyka. Jeśli wiesz, jak wykonać równanie, możesz znaleźć x. Im więcej równań rozwiążesz, tym szybciej i sprawniej będziesz liczyć. Jeśli napiszesz jedną książkę, nie staniesz się bestsellerowym autorem. Ale jeśli napiszesz kilka, Twoje teksty będą coraz lepsze i chętniej czytane. Musisz tylko się dowiedzieć, jak to zrobić. Ale tak, można nauczyć się pisania. I jestem tego najlepszym przykładem. Wiem, że przede mną jeszcze długa droga. Tak naprawdę człowiek powinien uczyć się całe życie. Pisarze nie stanowią wyjątku od reguły. Nie rodzisz się pisarzem z całą wiedzą a propos prawidłowego zapisu dialogów. I tego, że prawidłowe pisanie nie wystarczy, bo trzeba nabrać mistrzowskich umiejętności, by zostać należycie docenionym przez czytelnika. Dowiedziałam się tego dopiero po opublikowaniu debiutanckich Piromanów. Jak i wielu innych rzeczy… Skąd czerpać wiedzę? Z książek o pisaniu. Maszyna do pisania Katarzyny Bondy czy Pamiętnik rzemieślnika Stephena Kinga, które już polecałam na blogu, to tylko wierzchołek góry lodowej. Zresztą, kiedy czytam klasykę, Hemingwaya, Dickensa czy mojego mistrza, Johna Irvinga, podświadomie chłonę ich umiejętności i potem intuicyjnie znajduję rozwiązania, sama pisząc. Dlatego zasada nr jeden brzmi: bez czytania nie ma pisania! Po drugie bardzo dużo zyskałam dzięki amerykańskim storytellerom i selfpublisherom. Wczytywałam się w ich blogi, oglądałam występy na TED, pochłaniałam e-booki i newslettery. Jeśli jesteście z angielskim za pan brat, mogę polecić Wam choćby szkółkę Positive Writer prowadzoną przez Bryana Hutchinsona. Dzięki niemu nabrałam odwagi i rozmachu w swoim pisaniu. Gdybym jednak nie poszła na warsztaty literackie, nie miałabym z kim omówić swoich tekstów. Nikt z moich znajomych nie pisze. A jeśli nawet, to amatorsko, a nie profesjonalnie, jak ja. Dlatego warsztaty w grupie spodobały mi się przede wszystkim dlatego, że od razu uzyskałam feedback od innych autorów oraz od doświadczonego nauczyciela. Dowiedziałam się kilku nowych technicznych rzeczy oraz utwierdziłam się w przekonaniu, że… cóż, jestem zajebista w tym, co robię. W grupie czy samemu? Pisarz nie jest zwierzęciem stadnym. Zwłaszcza, jeśli mówimy o zawodowym pisarzu. Musi schować się w swojej norze na kilka miesięcy, by spłodzić książkę pośród kurzu, zarośniętych pleśnią kubków oraz przepoconych dresów. Dopiero potem otwiera drzwi swojego schronu i wtedy… Lgnie do ludzi jak ćpun na głodzie do narkotyków. Bo człowiek potrzebuje towarzystwa innych, tak po prostu. I tak, lepiej pisze się samemu. Ale praca nad powieścią to nie tylko jej napisanie. To przedyskutowanie konceptu, postaci, redagowanie, wykreślanie… To już zdecydowanie lepiej robić w grupie, po konsultacji z doświadczonymi specjalistami, no bo nawet, jeśli gadasz do siebie, to masz tylko jeden mózg. I do nowych rozwiązań samemu nie dojdziesz, a inna osoba może Ci pokazać coś niezwykłego, na co wcześniej w ogóle nie zwracałeś uwagi. Dodatkowo w grupie wytwarza się niesamowita energia. Rozmowy o swoich tekstach są jak żywioł! Rodzą zupełnie nowe koncepty, przesuwają nasze horyzonty myślowe i mobilizują do działania jak nic innego. Jeśli jesteś w stu procentach zmotywowany do pisania, siadasz przy komputerze i jesteś w stanie ciurkiem napisać pięć stron, to po takiej grupowej pracy masz 500% motywacji! Przybiegasz z warsztatów prosto do laptopa i zasuwasz, póki nie padniesz na pysk, a potem piszesz dalej! To coś cudownego! No i nie oszukujmy się, jako pisarze jesteśmy spragnieni pochwał. Będziemy chcieli zabłysnąć na kolejnym spotkaniu poprawionym tekstem lub dalszą jego częścią, więc to dla nas dodatkowa mobilizacja. A gdy ktoś na naszym poziomie pisania wyrazi swój zachwyt… To znaczy dużo więcej niż pochwała z ust mamy, koleżanki czy ukochanego, którzy niewiele wspólnego mają z pisaniem. Jak nauczyć się pisania? Poprzez czytanie, praktykę, rozmowę i udoskonalanie. Musisz przeczytać kilka, kilkanaście, kilkaset książek, by załapać, o co chodzi w wielkim pisaniu. Potem pisać, pisać i jeszcze raz pisać. Kolejnym etapem jest dyskusja nad tekstem. Pokaż go profesjonalistom i nie załamuj się, gdy usłyszysz krytykę. Przecież jeszcze nie wydałeś książki i nie stałeś się pośmiewiskiem. To jest Twój czas na dalszą pracę z tekstem! Zadawaj pytania, redaguj, wykreślaj, przerabiaj. To czas na udoskonalanie tego, co stworzyłeś. Bo zawsze może być lepiej! Warto mieć też swojego mistrza. Przewodnika po literackim świecie. Nieobligatoryjnie oczywiście, ale mi w pisaniu bardzo pomaga John Irving. Poprzez lekturę jego powieści, czytanie wywiadów oraz literackich porad, mam świadomość, że kiedyś, dzięki ciężkiej pracy, na pewno zbliżę się do ideału. Od nastoletniej pisarki fanfiction o Harrym Potterze, poprzez maleńki debiut i publikacje opowiadań w czasopismach, aż na półki w Empiku. Tego życzę sobie i Wam! PS Pamiętaj, żeby zapisać się na newsletter, by otrzymywać porady literackie, a także garść motywacji i informacje o promocjach!